Wersja Archiwalna

Vendetta- Elf łotrzyk

Moja przeszłość zanim tu trafiłam jest dla mnie zagadką. Nie pamiętam praktycznie nic. Byłam młoda i próbowałam o tym zapomnieć. Świadomość tego, że już nigdy nie powrócę w tamto miejsce nie pozwoliła mi na zatrzymanie tych wspomnień, jednak nawet teraz, zdawać się może, że przywykłam do tego okropnego miejsca. Sny, bardzo dziwne sny nie dają mi spokoju. Nie potrafię się ich pozbyć. Pojedyncze wydarzenia z niedalekiej przeszłości są dla mnie tak odległe... Twarze, słowa, krzyki i krew… Ale również śmiech i radość, szczęście i poczucie bezpieczeństwa jakiego tutaj nie zaznałam nigdy towarzysza mi co dzień. Boję się tych dziwnych snów. Lecz z drugiej strony są jedyną pamiątką po rodzinny domu. Chodź nic pewnego, że kiedykolwiek go miałam. Ale gdzie młody elf może czuć się tak szczęśliwy i radosny jeśli nie w dobrze znanym mu lesie z najbliższymi osobami?

***

Czytając te słowa zapisane na starym papirusie nagle wzdrygnęłam się. Po raz kolejny uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia kim tak naprawdę jestem. Lecz gdzieś w głębi tęsknię za wspaniałym lasem w odległych od całego zła górach, za leśnymi potokami i ukrytymi pod wodospadami jaskiniami. Moje rozmyślania przerwała jak zawsze Everline wchodząc z hukiem do naszej malutkiej komnaty i ulokowawszy sie zaraz obok mnie zaczęła opowiadać, że „jak to ciężko dziś było”, że „Edgar jest wściekły na nas bo nie dajemy z siebie wszystkiego”, że „klienci wciąz narzekają..." Lubiłam ją lecz jej paplaniny sprawiały, że momentami miałam ochotę wyjść i nigdy nie wrócić. Zawsze wtedy uświadamiałam sobie, ze nie mam dokąd się udać i ze smutkiem w oczach patrzyłam na wiszący na ścianie łańcuszek z kryształowym wisiorkiem w kształcie łzy.

***

Pewnego upalnego poranka Ev odważyła się zapytać jak trafiłam do tego domu rozkoszy. Usiadłam obok niej i opowiedziałam. Opowiedziałam o snach, które mnie prześladowały, o tym że łańcuszek jest jedyna pamiątką po tamtym, jakże wspaniałym, życiu którego juz nie zaznam nigdy, o tym jak uciekałam przed tamta okropną zimną wojną, o tym jak trójka bogato wyglądających szlachciców znalazła mnie w środku lasu, po kilku dniach ukrywania się, o tym jak zaoferowali mi swa pomoc. O tym jak w brutalny sposób mnie pobili i związali oraz tym, że tamtego dnia ostatni raz czułam obecność przy mnie bliskiej osoby. A swą jakże dziwna opowieść zakończyłam stwierdzeniem, które pamiętam bardzo dobrze do dziś: "-I tak trafiłam do tego jakże bogatego domu, w którym obydwie jesteśmy niewolnicami mimo, iż drzemie w nas wolna istota, którą tak pragniemy być". Pewnie opowiedziałabym jej więcej lecz drzwi do komnaty otworzyły się i usłyszałyśmy męski głos wołający mnie. Tym razem był to młody, dość bogaty mężczyzna z twarzą niewinna jak na swoja rasę - rasę która tyle złego mi już wyrządziła. Jasne włosy opadały mu na błękitno-zielone zadziorne oczy. Usiadłam na łóżku i wzrokiem zaprosiłam go do siebie. Podszedł lecz nie zrobił nic - zdziwiło mnie to. Zapytałam go wprost: - Nie podobam Ci się, czy chodzi o moją rasę? - Nie miałam dziś humoru. - Jesteś piękną istotą elfko, lecz przyszedłem tu dziś w innym celu - mężczyzna odparł ze śmiechem i zawiesił głos. – Bo, widzisz, mam coś dla Ciebie – szepnął po chwili i wręczył mi malutki pakunek. Spojrzałam na niego dziwnie i niepewnie wzięłam paczuszkę. Była leciutka, owinięta kawałkiem miękkiego, jasnoniebieskiego materiału i przewiązana złotą wstążeczką. - Twoja siostra zostawiła mi to pod opieką i kazała Cię odszukać. Nie było to łatwe ale danego słowa zawsze dotrzymuję. - Siostra?! – krzyknęłam zszokowana. - To, to ja mam siostrę? Gdzie jest, jak się nazywa, ile ma lat... - W odpowiednim momencie poznasz prawdę - Przerwał mi nieznajomy - Szukaj prawdy w sobie. Znajdziesz ją, lecz musisz w to uwierzyć. Pamiętaj kim byłaś zanim tu trafiłaś. Pamiętaj i nigdy nie zapomnij. - To co mówisz jest niemożliwe, nie mam wspomnień. Pierwszym jakie mam jest pierwszy dzień tutaj. - Nie mogę teraz z Toba o tym rozmawiać, czas już na mnie. Jeszcze się spotkamy Vendetto i mam nadzieje, że będziesz taką, jaką Cię znałem wcześniej. Pamiętaj kim jesteś. Mówiąc te słowa zbliżył się do drzwi, a ja nic nie mogłam zrobić. Nie umiałam go zatrzymać. Jakby niewidzialna dłoń zasłoniła mi usta i trzymała za rękę. Łza spłynęła po policzku a drzwi się zamknęły. -- Zbieraj się -strażnik zza drzwi niecierpliwił się. Podniosłam z krzesła pelerynę, ukryłam pod nią paczuszkę i pośpiesznie wyszłam z komnaty. W pokoju otworzyłam pakunek - łańcuszek, taki sam jak mój tylko zamiast niebieskich refleksów miał zielone. Kolejna noc upłynęła na rozmyślaniach...

***

Budzą mas krzyki. Wybiegamy na korytarz, panuje wielkie zamieszanie. Zaprzyjaźniony strażnik ostrzega nas. No tak... Miasto zaatakowane przez pół-orki. Ha jakoś mnie to nie dziwi. Należało się tym parszywym i plugawym ludziom. Przekonuję Tarterra żeby pokazał mi gdzie jest broń.

***

- Nie, proszę, panienko, oszczędź! Proszę nie zabijaj mnie!! Proszę..! - Też prosiłam... Miecz wbijam w samo serce. -Ven! Ven! VEN! – dopiero za trzecim razem odwracam się. Everline podbiega do mnie i podaje mi dwa łańcuszki oraz płaszcz. Biegniemy razem do wyjścia, prosto w szalejącą bitwę. - Ty biegnij. – mówię do niej. - Zaczekaj przy bramie ja musze po coś wrócić! Biegnę płonącymi korytarzami do pokoju, Wpadam przez wywarzone drzwi. W pokoju panuje bałagan, wszystko jest poprzewracane i zniszczone. Podnoszę z ziemi notes i zaczynam uciekać. Dokąd? Poznać siebie.

***

Korekta: Alaknár