Wersja Archiwalna

Saga o Ulryku i zagładzie Gigantów

Saga o Ulryku i zagładzie Gigantów

Ta opowieść pochodzi ze starych przekazów ludzi z Norski. Została spisana przez wędrownych skrybów i mówi o czasach na długo przed inwazją Chaosu na te ziemie. Za czasów imperatora Sigmara została zapisana w Księdze Mitów i tu może być znaleziona po dziś dzień.

**********************

Działo to się przed najazdem sił Chaosu i na długo przed wydarzeniami z opowiadań naszych ojców, gdy ziemia pokryta była lodem i nie było innej pory roku niż zima. Żaden człowiek nie stąpał jeszcze po ziemi, gdyż bogowie jeszcze ich nie stworzyli. Góry i lodowe fortece zamieszkiwała rasa Gigantów. Wielcy jak największe drzewa, srodzy jak najgorsza zima, polowali na wielkie bestie i walczyli między sobą o tytuł Najwyższego Króla. Kiedy walki dobiegły końca, tytuł należał do najpotężniejszego z gigantów.

Nazywał się Yagamir Potężny i rządził żelazną ręką przez niezliczone lata. Pewnego dnia do jego pałacu zawitał wędrowiec odziany w skórę białego wilka i dzierżący w dłoniach ogromny topór. Mimo, że był mniejszy niż najmniejszy z gigantów i tak promieniował potęgą tak wielką, że nawet ślepi mogli to dostrzec. Jednak Yagamir nie zląkł się i zapytał:

-Cóż to za mysz zakradła się do mojego domu? Nie przynosi żadnych podarków więc musi przynosić wieści. Zająknij się tylko, a twoje kości będą mi służyły jako zabawki dla dzieci.

Nieznajomy odezwał się bez lęku, a jego głos niósł się echem po ogromnej sali tronowej: -Rozejrzyj się, królu. Wielkie zmiany nadchodzą. Czy nie widzisz, że lód cofa się na północ, a dni staja się co raz cieplejsze?

Yagamir pochylił się ku przybyszowi i gniewnie zapytał: -Kim ty jesteś, że zawracasz mi głowę takimi rzeczami? Nie obchodzą mnie takie drobnostki. Nie maja żadnego wpływu na mnie i mój lud.

Obcy odpowiedział: "Jam jest Gniew Zimy. Przychodzę, aby powiedzieć ci, że nadchodzi czas próby. Wielkoocy bogowie których czciłeś zawiedli, pokonani własną dumą. Dzięki ich porażce nadchodzi wielka wojna w której może polec cały świat. Niedługo potężny przeciwnik pojawi się na północy, a twój lud będzie pierwszym, który poczuje jego potęgę. Na twoje barki spadnie odpowiedzialność za losy świata, a twój topór zadecyduje o wyniku walki. Wielką zyskasz sławę, jeśli ich odeprzesz, lecz równie wielki będzie twój upadek jeśli zawiedziesz. A z twoim upadkiem nadejdą inni, którzy będą rządzić twoim światem."

-Odejdź, Gniewie Zimy. Nie obchodzą mnie twoje ostrzeżenia. Twoja mowa jest dla mnie jak brzęczenie much.

Podmuch mroźnego wiatru uderzył w bramę twierdzy i wdarł się do sali tronowej. Nie niepokojony dzięki zamętowi jaki wprowadził, przybysz mówił:

- Głupcze! Nie drwij ze mnie i nie lekceważ mego ostrzeżenia. To przez twoje postępki twoja rasa zostanie osądzona... i uznana za słabą.

Jego głos balansował na granicy gniewu. Wypowiedziawszy ostatnie słowo, rozpłynął się w podmuchach zimnego wichru.

I stało się tak, jak Olric przepowiedział. Giganci jako pierwsi stawili czoła siłom Chaosu gdy ten najechał na świat. Pijani duma, która zgubiła Starszych, giganci zostali pokonani przez demoniczne hordy. Ci, którzy przeżyli, zostali rozproszeni, ich umysły załamały się jak suche gałęzie pod naporem okropieństw Chaosu i wstydu porażki. Już nigdy nie mieli się podnieść i odbudować swoją cywilizację. Zamiast tego stali się wymierającą rasą pijaków i idiotów.

**********************

Całymi dniami samotny wojownik wędrował przez góry północnej Norski niegdyś zamieszkane przez gigantów. Nie imały się go mróz i wiatr. W sumie wyglądał na zadowolonego, że wiatr smaga go po twarzy, a śnieg odbija słońce tak, że nic nie widać. Wyglądał na tak zadowolonego, jak człowiek siadający w swoim ulubionym fotelu przy kominku. Poruszał się po śliskim lodzie z taką pewnością, jakby znał każdą piędź tej wiecznie zmarzniętej krainy. Czasem przystawał wciągając głęboko mroźna powietrze, szukając znajomego zapachu.

W końcu Ulryk dotarł do na wpół przysypanego wejścia do jaskini na północnym stoku jednego z najwyższych szczytów. Zapach tego, czego szukał był tu szczególnie silny. Przewiesiwszy niedbale swój topór przez ramię, Pan Zimy zstąpił w czeluści jaskini. Wędrówka do serca skończyła sie dopiero gdy dotarł do najgłębszej pieczary tonącej w poświacie luminescencyjnych grzybów.

Z głębi odezwał się chrapliwy głos: -Więc jednak przyszedłeś. Chcesz się teraz napawać moim upadkiem? Czy może masz jakiś inny cel?

-Upadek to zbyt delikatne słowo, aby określić twoje marne starania przeciwko Wielkiemu Wrogowi. Nie mam również zamiaru szydzić z tchórza, który ukrył się w ciemnościach, aby lizać swoje rany jak parszywy pies. Przychodzę z kolejnym ostrzeżeniem, Yagamirze. Nie zapuszczaj się do ziem leżących nad morzem. Bogowie umieścili tam bardziej wartościową rasę niż twoja. Taką, która nie upadnie.

Yagamir żachnął się: -Krasnoludy? Sprawię, że morze zaczerwieni się od ich krwi. Ci kopacze, te kurduple brodate nie przeciwstawia się mojemu gniewowi.

-Raz pokonałeś krasnoludy. Byłeś wtedy u szczytu potęgi i miałeś za sobą swą armię. Lecz teraz twoje siły stopniały do rangi dzikich bestii wyjących w lasach. Krasnoludy teraz drwią z ciebie bardziej niż się ciebie boją. Nawet teraz ich Zabójcy cię szukają. Ale to nie oni są przeznaczeni do władania niegdyś twoim królestwem. Nowa rasa, moi wybrańcy, będzie strzegła tej ziemi.

Król Gigantów rzucił się na ścianę jaskini i w furii zawył: -Tedy zostaną zmiażdżeni przeze mnie tak jak skała miażdży śnieżny puch.

Ulryk stanął z gigantem twarzą w twarz i dopiero wtedy zauważył jak Yagamir został zmieniony przez Chaos. Jego ciało było pełne otwartych ran ociekających ropą i pulsujących żywym mięsem. Włosy wypadały i pozostawiały całe połacie łysej skóry pod którą widać było dziwne kostne narośle i mięśnie nie spotykane u żadnego innego giganta, kłębiące się jakby własnym życiem pod niezdrowa, pełna ropni skórą. Jego oczy płonęły ogniem szaleństwa.

-Nie byłem słaby, jak moi pobratymcy. Podążyłem tam, gdzie leżało źródło prawdziwej mocy gdyż wiedziałem, że jest mi przeznaczona. Zawarłem pakt z Mocami, aby doprowadzić na twoich oczach do upadku twych protegowanych. By pokazać ci jak kruche są Dzieci Matki. Lecz teraz patrzę na ciebie i widze, że prawdziwym darem dla Czterech Lordów była by twoja czaszka.

To mówiąc rzucił się na Ulryka tak nagle, że Pan Zimy ledwo zdążył odtrącić go uderzeniem topora.

-Myślałem, że zachowałeś choć część umysłu w nieskażonym stanie, lecz widze, że się myliłem. Nie pozwolę abyś chodził wolny. Zabić cie również nie mam zamiaru bo to by był zbyt wielki akt łaski. Zostaniesz uwieziony tu na wieki.

To mówiąc Ulryk wyciągnął z sakwy pęk łańcuchów i mówił dalej:

-Te okowy zostały zrobione dla mnie przez krasnoludy, którymi tak pogardzasz. Pokrywają je ich runy, lecz dodałem również kilka moich dla wzmocnienia. Zostaniesz przykuty przy wejściu do jaskini, abyś mógł patrzeć na ziemie, które już nie są twoje. Każdego dnia będziesz rozpaczał nad utracona potęgą. Ktokolwiek tu się pojawi, będzie z ciebie drwił i nie będzie żadnej dla ciebie możliwości ucieczki, czy zerwania więzów. Będziesz tu tkwił, przywiązany jak bestia aż do dnia w którym Bramy zostaną zamknięte, a Wróg ostatecznie pokonany. Wtedy przyjdę tu i cię zabiję.

Yagamir walczył ze wszystkich sił, lecz nie mógł się oprzeć sądowi Ulryka. Został związany i przykuty przez Boga Wilków u wyjścia z jaskini. Dokładnie położenie przeklętej góry zostało ukryte nawet przed najbardziej oddanymi jego wyznawcami. Znana jest tylko jej nazwa: "Steinfensgor".